Konkurs / filiżanka kolekcjonerska JEAN-CLAUDE DE CROUSAZ

Cieszy nas bardzo wzrastające zainteresowanie naszym konkursem i swoboda wypowiedzi naszych Czytelników. Za bardzo wielowątkową i intrygującą wypowiedź nagradzamy dzisiaj Panię Ewę, natomiast Panią Ewelinę pozdrawiamy serdecznie z nadzieją, że prezentowana dzisiaj filiżanka przypadnie jej do gustu.
CROUSAZ

10 Comments on “Konkurs / filiżanka kolekcjonerska JEAN-CLAUDE DE CROUSAZ

  1. Pierwsze spojrzenie…i natychmiastowa myśl: chętnie napiłabym się kawy z tej filiżanki w pewnym miejscu…Park Guell projektu Gaudiego.Nietuzinkowa forma i bajkowe kolory idealnie wpasują się w scenerię tego niezwykłego miejsca.Nawet graficzny wzór(dla mnie to postać wznosząca ręce w geście „amar la vida”) jest bardzo podobny do autografu Antonio Gaudiego.

    • Z komentarza Pani ewidentnie wynika, że lubi Pani twórczość Gaudiego. Kto wie – może Pani skojarzenia są bliższe prawdy, niż możnaby sądzić? Jean-Claude de Crousaz mógł przecież bywać w Barcelonie i ulec wpływom słynnego Katalończyka. Dziękujemy bardzo za wpis.

    • Mam w domu bardzo starą pocztówkę dźwiękową z piosenką „Wariatka tańczy”, śpiewaną przez Marylę Rodowicz. Gdyby Picasso na spółkę z Miro chciał namalować obraz słuchając tego utworu, z pewnością płótno pokryłoby się takimi wzorami, jak filiżanka. Podobnie ja wyobrażam sobie ową wariatkę – filiżankę 😉 Jest gorący, letni wieczór, w tajemniczym ogrodzie, jak z obrazów Mehofera, płoną lampiony, wokół unosi się gwar rozmów i śmiech lekko już zamroczonych alkoholem kobiet, głośno gra muzyka. Ostatnie promienie słońca złocą nagie ramiona i gładkie plecy ledwie osłonięte zwiewnymi sukienkami. I nagle pośrodku zaimprowizowanego parkietu pojawia się ona, jak mówią: wariatka. Jest wyzwolona i nieokiełznana a jej taniec – dziki. Kobiety zazdrośnie zerkają na wirującą w tańcu kobietę: „taką to by na stos, na co jej durny los!” Gdzieś w meandrach jej umysłu plącze się natrętna myśl: tańczyć, tańczyć, tańczyć do upadłego! „Szalona wiruje chusta, szalone wirują usta, dookoła złoty kurz a wariatka jeszcze tańczy”. Może nieopatrznie założyła baśniowe czerwone buciki, które nie chciały się zatrzymać? „Czerwona na niej sukienka, czerwona w sercu udręka”, a filiżanka, którą trzymam w dłoniach parzy mi palce…

      • Zaskoczyła nas Pani interpretacja- oczywiście w pozytywnym sensie! Podobają nam się porównania do twórczości różnych artystów. Bardzo dziękujemy za ten poetycki opis!

    • Tak, to dość trudne zadanie! Tym bardziej podziwiamy wyobrażnię tych, którzy potrafią stworzyć tak intrygujące opisy jak te, które trafiają do nas! Moźe następnym razem? Pzdr.

  2. Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło, gdy zobaczyłam filiżankę dekorowaną przez Jean’a-Claude’a de Crousaz, to RZEKA.
    Wije się BŁĘKITAMI, wije się wokół ucha i brzegiem spodeczka. Przy niej ZŁOTA plaża – jak ta warszawska nad Wisłą – mała, ale jakże urokliwa. DOBRZE, ŻE JĄ MAMY – I PLAŻĘ I WISŁĘ.
    Zapewnie autor nigdy nad Wisłą nie był, bliżej mu do Parku Gaudi’ego ;-).
    Cudna jest ta filiżanka. Cudna w swej nieregularności. Niesztampowa i niepowtarzalna 😉
    Pozdrawiam serdecznie!
    Monika

    • Ciekawie skojarzyła Pani filiżankę z rzeką- i to polską Wisłą! Zazwyczaj odnosimy się do dalekich krajów, a nie dostrzegamy piękna naszych rodzimych krajobrazów. Dziękujemy za to wyjątkowe porównanie!

  3. Że Gaudi? Nie… To nie są katalońskie kolory. Gaudi jest inny. Jest mocny, jest nasycony. Jest nieregularny, ale nie jest rozmyty. Zresztą – Jean – Claude de Crousaz jest Szwajcarem (mimo, że – i owszem – brzmi po hiszpańsku). Szwajcarzy mocno stoją na nogach. Po Wilhelmie Tellu przestało im się chcieć być romantykami (wiem, wiem, żył w średniowieczu).

    Bo ja (że pozwolę sobie w końcu nawiązac do tematu) w tej filiżance widzę Grecję (zawsze to trochę bliżej do Szwajcarii niż Katalonia, prawda???).
    Widzę po pierwsze greckie niebieskości – te jasne, odbite w wodzie Morza Śródziemnego. Ja wiem, Katalończycy też mają – ale ja bym się jednak czepiał tej intensywności. Secundo – dla mnie ta fiiżanka to jest alegoria olimpiady.
    Przesadziłem???
    Nie… Proszę popatrzeć. Rozmyte koła olimpijskie (trochę się nam tu idea wypaczyła, bo dopingi, a wcześniej Berlin w 1938 i wielkopomne dzieło Leni Reifensthal) . Barwy: niebieski, czerwony i złoty, który spokojnie – jak to w heraldyce bywa – można zamienić na żółty. I ta postać na środku będąca bezdyskusyjnie sportowcem. Ba – konkretnym sportowcem, bo to jest „Dyskobol” Myrona. W kontrapoście (stoi na jednej nodze, druga cofnięta)! I rzuca dyskiem!
    Im bardziej patrzę, tym mocniej widzę go tam widzę…

    A rozmycie filizanki. To nie Gaudi. Jest takie hasło. Czy raczej – było, wieki temu, że góry Grecję dzielą, a morze łączy, falując, szumiąc i szepcząc, niezmiennie od chwili, kiedy Odyseusz wracał (z przeszkodami!) do swej Penelopy – do dziś.

    • Maryla Rodowicz wygrała z Penelopą, a nagroda za zmagania w tym tygodniu trafia do p.Teresy S. Imponuje nam Pańska znajomość tematyki olimpijskiej, zakładamy też, że ma Pan w sobie „sportowego ducha” i przystąpi do zawodów w nadchodzącym tygodniu. Gdyby to zadanie było zbyt proste, proszę odczekać 1 tydzien – następne będzie trudne, na miarę Pańskich możliwości…serdeczne pozdrowienia!

Leave a Reply to rosenthalblogCancel reply

Discover more from Rosenthal blog.

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading