Zimowy konkurs „Cupola” – trochę koloru!

Drugi tydzień naszej zabawy rozpoczynamy od podziękowań dla wszystkich, którzy zechcieli się do niej przyłączyć! Widać, że mamy wielu prawdziwych miłośników porcelany! Jesteśmy pod wrażeniem Waszej kreatywności i… prosimy o więcej! Spośród osób, które wzięły udział w pierwszej odsłonie konkursu postanowiliśmy nagrodzić komentarz Magdaleny Szk. Gratulujemy i prosimy o kontakt mailowy (kontakt@rosenthal.pl), a tych, którzy się jeszcze wahają, zachęcamy do wspólnej zabawy.

Dziś prezentujemy trzy kolejne filiżanki. Dwie z nich to projekty znakomitego holenderskiego artysty Maartena Vrolijka, który tworzy szkło, ceramikę, a także obrazy i tekstylia. Wszystkie jego projekty charakteryzują nieoczywista forma i śmiałe zestawienia kolorystyczne.

W dekoracjach obu prezentowanych dziś wersji „Cupoli” Vrolijk wykorzystał czarne tło i jaskrawe wzory inspirowane nieco elementami stylu pop-art czy sztuki graffiti. Trzecia filiżanka ozdobiona jest autorskim wzorem projektu Yang – wszechstronnego designera, który znany jest z otwartego umysłu, pomysłowości i kreatywności.

Motyw jego autorstwa zdobiący filiżankę „Cupola” łączy czarne tło z barwnymi elementami graficznymi, którym uroku dodaje wykończenie w kolorze złota.

Jesteśmy bardzo ciekawi czy do gustu przypadnie Wam jedna z propozycji Vrolijka czy może postawicie na geometryczne wzory Yanga? Czekamy na Wasze komentarze, spośród których zwycięski zostanie nagrodzony filiżanką „Cupola” w dekoracji Franciski Louw-Rosenthal.

Rosenthal, filiżanki "Cupola"

7 Comments on “Zimowy konkurs „Cupola” – trochę koloru!

  1. Śmiało przyznaję, że urzeka mnie dekoracja nr 22, autorstwa Yang’a. Jest w niej trochę szaleństwa rodem z Picassa, młodzieńczego nieładu z murali na berlińskim murze, który całe szczęście runął, oraz całe morze uroku, który przyciąga wzrok – odwzajemniając spojrzenie okiem Cyklopa. I można się gapić i gapić, zamiast delektować się zaserwowanym w niej espresso. Koniecznie trzeba wspomnieć o serduchu, które owinięte ogonem pasiastego kota rodem z Alicji w Krainie Czarów, wydaje się kusić, żeby przy pomocy lupy, odszyfrować maźnięte na nim labirynty i ilość złotych kropek, mogących być cenną wskazówką do rozwiązania tajemnicy pogrążonego w obłędzie oka. I zrobiło się bajkowo, poznawczo, nostalgicznie… Aż nosi człowieka chęć ściśnięcia w dłoni tej filiżaneczki, niczym kamyk zielony i wsiąść do pociągu byle jakiego 😉 Pozdrawiam serdecznie 🙂

  2. Podobają mi sie wszystkie. Taka mieszanka wszystkiego, od kubizmu poczynając, przez surrealizm krocząc, na pop-arcie kończąc. No i są kolorowe. A ja naprawdę staram się widzieć kolory. Ba, ja naprawdę też ich potrzebuję, bo żeby się obudzić samo espresso raczej nie wystarczy.
    .
    Ale gdybym musiała, musiała wybrać jeden – bo tak zdaje się kazaliście/prosiliście/sugrowaliście 🙂 , to chyba też (jak Pani nade mną) wybrałabym filiżankę nr 22.
    Yang… Jak Jin i Yang, wiem, nie wolno komentować nazwisk, bo to niegrzeczne. Ale chodzi o to, że ja nie Azję w tej filiżance widzę, tylko azteckie wzory. I oko (albo słońce) i odbiegające od niego promienie – to jest dokładnie to, co pojawia się na rysunkach azteckich przedstawiających składanie ofiar, będących hołdem dla słońca (dla ciekawostki dodam, że część to byli jeńcy – co niczego nie tłumaczy, a druga część – oddawała się w tej ofierze dobrowolnie, co mnie jednak zawsze trochę zadziwia)… Potem jest serce.
    I to jest ważna sprawa. Bo, zeby ofiara się udała, to to serce – po wycięciu obsydianowym nożem (przypominam Wam, że Indianie nie znali żelaza i narzędzia mieli kamienne) – było wyciągane, pokazywane tłumowi z pewnej wysokości (te świątynie miały takie ładne schodki) i ofiara była przez słońce przyjęta łaskawie tylko wtedy, kiedy to serce jeszcze, chyba siłą rozpędu, biło…
    .
    A na samym końcu, w tej pasiastości biało-czarnej widzę węża… Sunącego gdzieś cicho, bo to przecież kawałek pierzastego (pierzasta część na bank musi być w innej części filiżanki 😉 ) węża Quetzalcoatla, jednego z najważniejszych azteckich bóstw.

    No i są jeszcze fale. U Majów i Azteków wygląda to podobnie. Kończy się era ryb, zaczyna era wodnika. Oglądaliście „Hair” Milosa Formana??? Aquarius!!!

    Podobno ma być pięknie. Nie wierzę w horoskopy, ale z taką filiżanką i mocną kawą w środku, nawet w poniedziałkowy poranek życie wydaje się być znośne 😉

    Ps. Z zaciekawieniem przeczytałam odpowiedź nade mną – i się uśmiechnęłam, bo tak sobie myślę, ze to właśnie jest sztuka. Każdy ma w niej prawo widzieć to, co chce. I każdy ma rację (o ile nie konsultuje tego z autorem – vide casus Wisławy Szymborskiej, która pisała maturalną analizę swojego własnego wiersza i nie wbiła się w model opowiedzi… ale to już zupełnie inna historia…).

Leave a Reply

%d bloggers like this: