Różowy zając

Byk i kogut? Żabka i zając? Sowa i koń? Trudno byłoby znależć związek między tymi stworzeniami, gdybyśmy przeoczyli spektakularne instalacje prof. Otmara Hoerla z Norymbergi.
Ten specjalizujący się w realizacjach gigantycznych przedsięwzięć twórca koncentruje się na sztuce powtarzalnej – multiple art. Dzięki niemu w Edynburgu w ogrodzie zoologicznym pojawiły się złote pingwiny, a na krakowskim Starym Rynku gronostaje ze słynnego portretu Leonardo da Vinci.
Ekstrawaganckie i pozornie deprecjonujące działania Hoerla sprawiają, że zwierzęta ze znanych obrazów wielkich mistrzów albo bezcenne rzeźby pojawiają się w publicznych przestrzeniach jako masowy produkt z tworzywa sztucznego. “Sztuka jest sztuczna” – tym wieloznacznym sloganem posłużył się dyrektor wiedeńskiego muzeum, który nie zawahał się zainstalować na dachu Albertiny wielkiego zająca w krzykliwym różowym kolorze.
Albrecht Durer przedstawił go z niezwykłą dbałością o detale na swej akwareli już 500 lat temu, a jego “Młody zając” jest 4-krotnie mniejszy od prawdziwego zajączka.
Artystyczną obsesją Hoerla jest ocalenie od zapomnienia sztuki wielkich twórców i z pewnością ogromnych rozmiarów różowy zając budzi zainteresowanie trochę zapomnianym mistrzem niemieckiego Renesansu. Zamontowano go w Wiedniu w Wielki Piątek 2014 roku i wzbudził wielkie zainteresowanie mieszkańców i turystów.
Podobnym zainteresowaniem cieszyło się “zajęcze pole” z 7 000 tysięcy zajączków w czterech różnych odcieniach zieleni, które na 14 dni odmieniło staromiejski pejzaż nobliwej Norymbergi.