Wiedeńskie polowanie

Niezwykła i bardzo ekscytująca dla kolekcjonerów porcelany jest wyprawa do Wiednia. Pomijając już to, że w pobliżu katedry św. Stefana funkcjonuje jeden z najpiękniejszych salonów Augarten – drugiej po Miśni najstarszej europejskiej manufaktury porcelany, ale również liczba galerii i antykwariatów oferujących starą porcelanę jest imponująca.
W wąskich uliczkach wiedeńskiej starówki funkcjonuje ich wiele, ale ukoronowaniem jest wizyta w Dorotheum, jednym z najstarszych europejskich domów aukcyjnych. Wbrew obawom, nie trzeba należeć do finansowej elity inwestującej w sztukę, bo na ostatnim piętrze, w niezliczonych szklanych witrynach, można znaleźć interesujące obiekty w cenach poniżej 100 €. Nie bez znaczenia jest fakt, że zakupy w Dorotheum wiążą się z gwarancją autentyczności i rzetelnej wyceny – ta ciesząca się wielkim zaufaniem instytucja zatrudnia ponad 500 pracowników.
Innymi prawami rządzi się oczywiście nieodległy wiedeński “pchli targ”. Każdej soboty od wczesnych godzin rannych handlarze „starzyzną” oferują tam najdziwniejsze przedmioty, wśród których wprawny łowca okazji może czasami wyszukać bardzo ciekawe obiekty w przystępnej cenie i doskonałym stanie.
Dzięki tej wyprawie mój prywatny zbiór filiżanek powiększył się o siedem pozycji. Jedną z nich kupiłem “intuicyjnie”, bo sygnowana była nieznanym mi znakiem. Jej pochodzenie rozszyfrowałem z pewnym trudem dopiero przy pomocy niemieckiego leksykonu, w którym odnalazłem sygnaturę optycznie mało związaną z manufakturą Arzberg, skąd – jak się okazało – pochodziła ta piękna kobaltowa miniaturowa filiżanka ze złoconym wnętrzem.

Nie oparłem się też pokusie zakupu dwóch rzadko spotykanych porcelanowych pojemników z serii Rosari wg proj. Guldbrandsena, który w latach 20-tych minionego stulecia współpracował z manufakturą Ph. Rosenthala.
Po godzinach spędzonych na jarmarku, w niezbyt przyjaznych godzinach porannych i nazbyt niskiej temperaturze, warto przenieść się do pobliskiej Albertiny. I to nie tylko dlatego, że jest tam jasno i ciepło! Jesienią 2018 roku magnesem jest trwająca tam do 6 stycznia 2019 wystawa i niezwykła liczba płócien Moneta.

Imponująca jest też liczba zwiedzających. Tłum w muzealnych salach nie pozwalał właściwie na kontakt ze sztuką, dlatego osobiście odradzam łączenie sobotniej wyprawy na jarmark z wizytą w Albertinie.

Warto zostać w Wiedniu jeszcze jeden dzień, tym bardziej, że nie można pominąć niezwykłej okazji zobaczenia fascynującej “Wieży Babel” Pietera Brueghela oraz 11 innych obrazów (spośród zaledwie 40), które namalował ten wielki niderlandzki twórca.